wtorek, 15 września 2015

Rozdział I

          Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Tak, tak właśnie zaczynał się mój każdy dzień. Prawda,że dziwne? Ale takie są realia bycia księżniczką,a przynajmniej bycia Księżniczką Luksemburgu, jedyną córką srogiego Henryka. Wcale nie jestem zła dlatego,że Go tak nazywam. Po prostu czasem Mnie to wszystko przerasta. 
          Była 8.20 co oznaczało, że miałam dziesięć minut do przyjścia służby i czterdzieści do śniadanie z ojciec i teoretycznie również matką, a praktycznie nie jadała z Nami śniadań od 4 lat. Był tylko ogromny szwedzki stół, z którego bez pomocy służby mogłam wziąść jedzenie poustawiane zaledwie do 1/10 długości, i dwie niby spokrewnione ze sobą osoby, siedzące na przeciwko siebie, dokładnie i powoli przeżuwające każdy kęs w milczeniu. 
          Po śniadaniu czekały na Mnie różnorodne zajęcia, do których właśnie przygotowywałam się psychicznie. Bo która 18-latka w planie dnia miała szermierkę, jazdę konno, odwiedzenie hospicjum lub domu dziecka, szlifowanie kolejnego języka,zazwyczaj 2-3 lekcje przedmiotów szkolnych oraz próby przed zbliżającym się przyjęciem urodzinowym? Jestem prawie pewna, że żadna, chyba, że Mojego pokroju, ale o ile Mi wiadomo to jestem jedną z młodszych księżniczek świata. 
          Usłyszałam ciche pukanie, więc odkrzyknęłam stanowcze "Proszę". Byłam pewna, że to służba. Oni nigdy nie wchodzą bez pukania i mówią Mi "per pani" pomimo Moich wyraźnych sprzeciwów. Jedynie Theodore mówi do Mnie po imieniu, pierwszym tak dla jasności, i zazwyczaj wchodzi bez pukania. Myślę,że spowodowane jest to tym, że jest tylko 2 lata starszy ode mnie, ale pewności nie mam. I tym razem się nie myliłam:
     - Panienko musimy się pośpieszyć i zacząć śniadanie wcześniej ponieważ o 9.30 jest panienka umówiona z sir McTrooth'em i jego wnukiem Matthew'em Gustav'em, czwartym w kolejce do tronu duńskiego - życzliwie powiedziała Martha.
     - Och, a czy o 10 nie miałam uczestniczyć w przemarszu dzieci chorych na porażenia mózgowe przez Luxemburgu? - zapytałam lekko zaskoczona.
     - Panienki ojciec uznał, że nie ma takiej potrzeby skoro będzie Lady Juliette, po za tym pojawiła się potrzeba omówienia z tymi dwoma Panami warunków umowy - powiedziała lekko przygaszona. 
          Doskonale wiedziałam czemu. Gdy w przemarszu bierze udział sama księżniczka lub, co jeszcze rzadsze, sam król to datki są o wiele większe niż w przypadku kuzynostwa, a sama Martha miała siostrzenice chorą na porażenia mózgowe więc chciała jak najlepiej dla wszystkich osób w podobnej sytuacji. 
     - Dobrze, w takim razie chodźmy -powiedziałam pewnie.
          Razem z rudowłosą podążałyśmy długimi ociekającymi bogactwem i złotem korytarzami w kierunku jadalni letniej. Tak, dobrze przeczytaliście, mieliśmy jadalnie na każdą porę roku. Wszystko było pomysłem mamy, która uważała, że odpowiednia kolorystyka dopasowana do pory roku pomaga w zrelaksowaniu się podczas śniadania. Pomimo, że mama już z Nami nie jada,tata z miłości do Niej zachował ten mini "zwyczaj". 
          Rudowłosa pchnęła drzwi i weszliśmy do sporego pomieszczenia w barwach złota i pomarańczy. Nie było w Nim właściwie nic oprócz ogromnego dębowego stołu, okien sięgających od ziemi do sufitu, fantazyjnych zasłon w kolorze ecru, kominku i obrazów ważnych postaci na ścianach. Przy stole już siedział sztywno staruszek dobiegający pięćdziesiątki zwany Moim ojcem. Miał na sobie szyty na miarę granatowy garnitur, białe lakierki i białą szarfę z odznakami. Widocznie to spotkanie z McTrooth'em było większej wagi niż myślałam skoro się tak wystroił. Zazwyczaj przychodził w spodniach sztruksowych lub od garnituru i swetrze w kratę Bluberry, nigdy w inną kratę ponieważ kochał tę angielską markę ponad wszystko. Ja miałam na sobie białe baletki, obcisłą spódnicę do kolana w kolorze pudrowego różu, białą bluzeczkę i na to marynarkę pod kolor spódnicy. Bardzo nie lubiłam ubierać tych sztywnych ciuchów, ale musiałam to znosić dla, jak to mawiał mój ojciec "kraju, poddanych i władzy". Myślę jednak, że wolałabym ubierać się jak osoby w Moim wieku w legginsy,swetry oversize i conversy. 
          Ojciec lekko skinął głową więc posłusznie zajęłam miejsce naprzeciwko. Przez lata nauczyłam się rozumieć o co mu chodzi gdy kiwa głową, macha ręką czy przyjmuje dziwny wyraz twarzy. Właściwie to nieraz zachowywał się jak głuchoniemy choć był w stu procentach zdrowy. Smuciło Mnie jedynie gdy traktował mnie na poziomie równym swoim służącym:
     - Więc Anabello, czy słyszałaś o zmianie Twojego dzisiejszego planu dnia? - zapytał formalnie. 
     - Tak ojcze, zostałam poinformowana przez pannę Marthe - odpowiedziałam grzecznie. 
          W tym momencie zazwyczaj rozmowa między ojcem i córką się kończyłam, jednak, co dziwne, nie dziś:
     - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z powagi dzisiejszego spotkania 
     - Nie, ponieważ nie zostałam poinformowana o celu spotkania 
     - Rozumiem...- zadumał się chwilowo. - Sir McTrooth chciałby uzgodnić szczegóły Waszego ślubu
     - Jakiego ślubu? - zapytałam zdziwiona. 
     - Twojego i Matthew'a Gustav'a. Wiesz to taki odpowiedzialny i inteligentny, młody mężczyzna, zdajesz sobie sprawę, że studiował na angielskim Oxfordzie? - pokiwałam przecząco głową - Urodą również nie grzeszy, w spadku dostanie wiele milionów, a jak dobrze pójdzie to w jesieni swojego życia zostanie Królem Danii - przerwał na chwilę - A ty Królową Danii lub Luksemburgu* jeśli nikt w kolejce przed Matthew'em nie umrze przedwcześnie.
     - Co? - zdołałam wybełkotać. 
          Przecież ja miałam zaledwie 18 lat! W tym wieku ludzie brali ślub tylko jeśli dziewczyna była w ciąży lub naprawdę bardzo się kochali, co było rzadkością. Wykluczam oczywiście w tym równaniu plemiona afrykańskie i z innych tropikalnych wysp czy choćby wyznawców islamu, gdzie dziwnym jest nie mieć męża i dzieci w wieku 14 lat. Chyba nigdy nie zrozumiem toku myślenia Mojego ojca:
     - Czy powinienem powtórzyć którąś część zdania? - spytał z lekką kpiną. 
     - Nie, ojcze. Po prostu nie rozumiem Twojego postępowania. Czemu chcesz Mnie wydać za mąż w tak młodym wieku? Ja nawet nie jestem pełnoletnia! Ile właściwie lat ma ten cały Matthew? Wybacz tato, ale widocznie nie jest wystarczająco wspaniały bym go znała czy kojarzyła - powiedziałam lekko zdenerwowana. 
     - Matt jest idealnym kandydatem! Najlepsze jest to, że nie ma między Wami dużej różnicy bo ma tylko 26 lat, w innym wypadku chciałbym Twojego związku z brytyjskim księciem Harry'm, ale On i jego 28 lat to za dużo dla Ciebie 
     - Chwila co? - zapytałam ponieważ przestałam słuchać już po fragmencie z Jego wiekiem - Według Ciebie osiem lat to niedużo? - spytałam zdziwiona. 
     - Kochanie, ludzie wiążą się z sobą pomimo dwudziestoletnich różnic wieki, co to jest 8 lat? - powiedział retorycznie.
     -Ale ja nie chcę! Czemu Mnie chcesz do tego zmusić?
     - Już najwyższy czas - odpowiedział ze stoickim spokojem.
          W tym momencie nie wytrzymałam, wstałam od stołu i pobiegłam w stronę swojej komnaty. To by wyjaśniało dzisiejsze przygaszenie Marthy, pewnie troszkę Mi współczuła. I pomimo, że zdążyłam zjeść jedynie kilka kęsów omleta z nadzieniem owocowym** i popić jedynie kilka łyków kompotu malinowego to postanowiłam zrobić sobie dziś wolne od obowiązków księżniczki, nie wychodzić z pokoju i płakać cały dzień nad decyzją ojca.

_________________________________________________________________
* - mam nadzieję, że dostrzegacie różnicę w pisowni bo w mowie Jej nie widać, a w pierwszym przypadku chodzi o stolicę, jedno miasto, zaś w drugim o cały kraj 
** - nie mam pojęcia czy takie danie istnieję, wymyśliłam je 
No to mamy pierwszy rozdział, dzień po premierze na Wattpad
Na razie się nic ciekawego nie dzieje bo to w końcu dopiero jedyneczka, ale mam nadzieję że się spodoba ;)
Następny rozdział prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu jeśli wyzdrowieję bo jestem troszkę chora 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Terriblecrash, Pinkblossom, Carllton, Picanta, Selena Gomez, James Blunt.