- Postąpiłbyś podobnie? - zapytałam zdziwiona - Przecież to niesprawiedliwe! - dodałam z lekka oburzona
- Bello, nie mów tak! Ja tylko uważam, że będąc księżniczką powinnaś się na to przygotować! Taki już jest ten świat,pełen obłudy i kłamstwa jak showbiznes. Tutaj nie istnieje prawdziwe uczucie, nie aranżowane śluby czy wolna wola. Zaakceptuj to! - powiedział z zdenerwowaniem, na jednym wdechu mój osobisty ochroniarz, Theodore.
Nie wytrzymałam. Poprostu wyprosiłam go z pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Nie będę przed sobą samą tłumaczyć, że wcale tak nie jest bo jest... Ja tylko oczekiwałam od Niego trochę zrozumienia.
Theodore ma 20 lat, znaczy rocznikowo, niedawno skończył szkołę i odrazu dzięki znajomością wujka zyskał posadę ochroniarza pałacu królewskiego, jednak mój ojczulek uznał, że będzie idealnym prywatnym ochroniarzem ponieważ był najmłodszy z całej służby. Nawiązałam z Nim dość bliski kontakt i myślałam, że mogę liczyć na jego wsparcie w każdej sytuacji. Jednak On nigdy nie miał narzeczonej, żony nawet dziewczynę, o ile dobrze Mi wiadomo, miał tylko jedną. Napewno nigdy nie chciałby znaleźć się w podobnej sytuacji, a mimo to Mi kazał poprostu wyjść za tego człowieka.
To był właśnie taki moment gdy jeszcze bardziej nienawidziłam swojego życia. To właśnie w takim momencie dziesięć razy bardziej chciałabym urodzić się w biednej rodzinie, skrupulatnie oszczędzać każdy grosz by mieć na przysłowiowy chleb, a w swoim czasie założyć szczęśliwą rodzinę u boku Tego Jedynego. Rodząc się w rodzinie królewskiej wcale nie byłam tą wybraną do prowadzenia życia jak z bajki. Bo bądźmy szczerzy, z Kopciuszkiem czy Śpiącą Królewną to ma niewiele wspólnego. Podstawowa różnica? Ja nie mam żadnego księcia na białym koniu, ja mam przyszłego króla duńskiego, którego nigdy na oczy nie widziałam.
Powoli zanurzyłam się w swojej śnieżnobiałej pościeli mając zamiar wylegiwać się przez następne kilka godzin, tak jak chciałam zrobić zanim Mi przeszkodzono. Właściwie, to było Moje jedyny zajęcie od jakichś...7 godzin? Tak, coś koło tego. Nieukrywajmy, że byłam przyzwyczajona do zapełnionego po brzegi planu i pomimo, że od zawsze chciałam mieć taki cały wolny dzień to gdy nagle nadszedł, poprostu się nudziłam. Normalna 18-latka na Moim miejscu włączyłaby najgłośniej jak się da swoją ulubioną muzykę i zaczęła przeglądać internet, aż w końcu by się zagapiła i niezauważyła mijającego czasu. A ja? Nie znałam żadnej muzyki, nie miałam żadnych gazet oprócz politycznych i brak konta na jakimkolwiek portalu społecznościowym. Wolny dzień i wszystkie powyższe czynniki zdecydowanie nie szły w parze.
Efektownie upadłam głową na poduszkę i zaczęłam wpatrywać w sufit gdy usłyszałam pukanie. Nie był to Theodore bo On nie puka, a służba, cóż, co do liczby ich odwiedzin straciłam rachubę po dwudziestym siódmym razie. Tata już wyciagnął pierwszego asa w rękawie w postaci Jamesa. Następnym, prawdopodobnie będzie On, więc muszę wymyślić sposób na chwilowe opuszczenie pokoju gdyż On napewno nie będzie tylko rozmawiał.
Po raz kolejny zignorowałam pukanie i zasnęłam.
Stawiałam malutki kroczek za kroczkiem. Jeden zły ruch i spadnę 6 metrów w dół. Tak, dobrze słyszeliście. Właśnie przesuwam się po miniaturowym murku, na który weszłam przez okno w garderobie, w stronę balkonu od jednego z wielu pokojów gościnnych. Jeszcze dosłownie cztery kroki i jestem na miejscu. Trzy. Dwa. Jeden. Poszperać wsuwką do włosów, pchnąć troszkę mocniej, jedna noga, druga, zeskok i jestem. Nie było tak źle. Trochę jak na sportach ekstremalnych w Moje 17-urodziny.
Chciałabym powiedzieć, że poszło jak z płatka, ale niestety rozglądając się zauważyłam Jamesa nonszalancko opartego o framugę drzwi:
- Szybko poszło, myślałem że dłużej będę czekać - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Co ty tu... - nie dokończyłam nim Mi brutalnie przerwano.
- Cóż, myliłaś się, pierwszymi pięcioma asami w rękawie Twojego taty jestem ja - dodał z dumą - A teraz grzecznie powiedz ile jeszcze masz zamiar nie wpuszczać służby do pokoju i co zamierzasz zrobić z zaistniałą sytuacją.
- Jeszcze nie wiem - wymamrotałam cicho.
- Poważnie, Bello, powinnaś jeszcze raz przemyśleć Naszą wcześniejszą rozmowę.
- Kiedy ja jestem pewna, że jestem za młoda na małżeństwo - odrzekłam stanowczo.
- Twoja strata, dzięki ślubowi zagwarantowałabyś sobie takie cudowne życie aż do śmierci.
- Cudowne?! - wykrzyknąłem zdziwiona. - Wcale nie jest cudownie, jest okropnie - dopowiedziałam.
- I co zamierzasz zrobić? - przerwał - Uciekniesz? Odizolujesz się? - dodał z kpiną.
Milczałam. On zeskanował moją postać w skupieniu poczym opuścił pomieszczenie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie poddał Mi genialny pomysł. Nie mówię tu o odizolowaniu co na dłuższą metę byłoby niemożliwe, raczej o ucieczce.
Najciszej jak potrafiłam opuściłam pokój gościnny, i tym razem korytarzem, wróciłam do swojej sypialni. Usiadłam z gracją na fotelu obijanym skórą przed machoniowym biurkiem. Z jednej z szuflad wyciągnęłam niezapisany zeszyt, a z biblioteczki wzięłam pokrowiec z tabletem jakiejś cholernie drogiej amerykańskiej firmy. Włączyłam internet i w skupieniu zaczęłam szukać potencjalnych punktów docelowych,skrupulatnie zapisując plusy i minusy każdego z miejsc w zeszycie. Niestety Francja, którą uwielbiałam, odrazu odpadła za sprawą punktu " Duże znajomości taty".
Pewnie teraz myślicie, że jestem jakaś szurnięta skoro mogę "tak o" opuścić rodzinę, ojczyznę dla własnego dobra. Bo co to jest jeden ślub jeśli chodzi o przyszłe pozytywne stosunki Mojego kraju i Danii? Możnaby rzec, że jestem egoistką. Ale tak naprawdę to raz w całym Moim życiu to ja chcę być szczęśliwa, a nie patrzeć na wszystkich innych szczęśliwców. I niech ludzie mówią o mnie co chcą, proszę bardzo.
Wiedziałam, że w przeciągu 5 godzin wykorzystałam dwa z pięciu awaryjnych wyjść taty, więc miałam jakieś pół doby na zorganizowanie wszystkiego by gdy sam przyjdzie zastał pustą, białą komnatę. A to wbrew pozorom wcale nie jest proste.
Po ponownym, dokładnym przeanalizowaniu tabeli "za i przeciw" wreszcie wybrałam gdzie mogę uciec. Może nie na końcu świata, ale... Udało mi się też kupić bilet lotniczy, trochę drogo jak dla zwykłego śmiertelnika bo kupowany last minute, ale jak dla Mojego taty to nie jest duży wydatek i mam zamiar to wykorzystać. Walizkę również spakowałam i zadzwoniłam do hotelu zarezerwować nocleg na pierwszy tydzień pobytu. Teraz jedynie musiałam się wydostać na tyły ogrodu i wynajętym samochodem dojechać do Frankfurtu nad Menem. Tak, nie mam zamiaru ryzykować, wylatując z tutejszego lotniska i pofatyguje się aż do Niemiec.
Tak jak poprzednio weszłam do garderoby, postawiłam schodki pod okno i pierwsze przełożyłam walizkę, która od razu spadła na trawnik. Tak swoją drogą, na idealnie równo skoszony i zielony trawnik. Ta perfekcja też czasem była wkurzająca. Następnie sama przeszłam, ostrożnie szłam kawałek tym murkiem co popołudniu i zeszłam po pobliskich pnączach.
Wychodząc z ogrodu bramą dla służby mój strach osiągnął zenit. Bałam się ryzykować i wynająć taksówkarza więc planowałam sama tam dojechać, niestety nie miałam jeszcze za sobą testu na zdanie prawo jazdy, a jedynie około dziesięciu lekcji z jednym z ochroniarzy. Odpalając silnik pomyślałam jeszcze by nie złapała Mnie policja po czym wreszcie ruszyłam.
Miałam okropnie szczęście ponieważ dojechałam na 2 godziny przed lotem i bez potyczek z policją. Akurat gdy minęło te 12 godzin, ale myślę, że ojciec nie zdąży podjąć żadnych działań przed Moim wylotem.
Oddałam bagaż do luku bagażowego płacąc 50 € za nadwagę i skierowałam się na kontrolę pasażerską. Po wszystkim na spokojnie usiadłam w poczekalni i spojrzałam na tablicę odlotów i przylotów gdzie już ujrzałam ten wyczekiwany napis:
ODLOTY
Londyn-Heathrow 6:20 a.m A3
--------------------------------------------------------------------------------------------
To chyba już tradycyjnie przepraszam za zwłokę, ale w tamtym tygodniu po prostu nie wyzdrowiałam tak szybko jak planowałam, a na Wattpadzie pojawił się wczoraj. Prawdopodobnie każdy rozdział będzie pojawiał się tam wcześniej bo na razie mam do dyspozycji tylko tablet.
Miłego czytania
I teraz pozostaje Mi już tylko jedno:
Jak pierwsze tygodnie szkoły?Fajni nauczyciele,macie już jakieś testy,może oceny załapane?Ja osobiście ten tydzień miałam codziennie kartkówki i sprawdziany
A jak ten tragiczny wtorek? Serce wytrzymało snapa,okładkę i tytuł albumu,singiel?Ja przez to w środę poszłam do szkoły tylko z 3/4 zadania z matematyki, bez tego na fizyke,imformatyke,chemie i hiszpański,a mimo to dostałam dwie 5 co jest takie trochę WOW
Pochwalcie mi się w komentarzach ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz